Wstałam rano w dobrym humorze. Obudziłam Jaspera i się przywitałam:
-Hej kochanie. Jak się spało?-spytałam.
-Dobrze, ale szczerze mówiąc to jeszcze bym poleżał.-powiedział leniwie, ziewnął i uśmiechnął się do mnie.
-A może zamiast tracić czas, pójdziemy na spacer do lasu?-zaproponowałam.
-Jasne, ale może najpierw śniadanko?-zgodził się Jasper.
-No tak. Podeszliśmy do padliny, którą wczoraj przyniósł i zaczęliśmy jeść. Gdy byliśmy syci wstaliśmy i poszliśmy w okolice lasu. Zastanawiałam się jak zacząć pewien temat. Zaczęłam mówić:
-Jasper... Wiesz... Ostatnio myślałam o szczeniakach i... Wiem, że tech chcesz mieć dzieci...-zaczęłam.
-Tak... To prawda.-odpowiedział.
-No więc... Może...
-Nie dzisiaj. Jestem zmęczony, a poza tym to... Nieważne.-wykręcał się Jasper.
-No dobrze...-odpuściłam. Przeszliśmy kawałek dalej i usłyszeliśmy skomlenie. Podeszliśmy do krzaków bardzo ostrożnie. Jasper zajrzał do nich. Wyciągnął stamtąd malutką, bialutką jak śnieg waderę. Pewnie była głodna i było jej zimno. Ja i Jasper popatrzyliśmy się na siebie. Powąchałam ją. Wtedy otworzyła oczy.
-Witaj. Jesteś ranna? Może czegoś potrzebujesz? Gdzie twoja wataha?
-Ma...ma...-wydukała waderka.
-C...co?-nie słyszał Jasper.
-Gdzie moja mama?-zapytała malutka.
-Nie wiem. Znaleźliśmy Cię w krzakach...-tłumaczyłam.
-Jak to?-wadera wstała.
-Tak to. Jak masz na imię?-spytał Jasper.
-Moon... Mam prośbę! Może się państwo mną zaopiekują jakiś czas? Nie wiem czy mama wróci...-zasmuciła się waderka.
-Na razie chodź z nami. Przenocujesz u nas jeden dzień i zobaczymy.-powiedziałam.
-OH DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ!!!!!-rozweseliła się waderka i wtuliła się w moje futro. Popatrzyłam na Jaspera. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Gdy wróciliśmy, pokazałam waderce jej jaskinię i poszłam do swojej z Jasperem.
-No... To zostaje czy nie?
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz